Do Irkucka przylecieliśmy o 6.45, szybko przemieściliśmy się na dworzec kolejowy, oddaliśmy bagaże do przechowalni i kupiliśmy bilety na wieczorny pociąg do Nauszek (stacja na przejściu granicznym rosyjsko-mongolskim). Bilet w przedziale kupiejnym - 500 rubli. Dzień wyglądał tak:
- śniadanie + łazienka w kawiarni przy ul. K.Marksa,
- uczestnictwo w spotkaniu Świadków Jehowy na stadionie w Irkucku (dźwięki muzyki i śpiewy nas zainteresowały),
- refleksje na temat godła miasta łudząco przypominającego rzygającego kota,
- spacer do pomnika, przez autochtonów nazywanego Obeliskiem Impotenta,
- kino, seans = Shaolin Soccer - o potędze chińskiego footballu (ja się wyspałam zgodnie z planem, natomiast męska część wyprawy śledziła akcję do końca),
- obiad w restauracji Intourist...i przypadkiem trafiamy na Prazdnik Targowca (świetny bankiet z wodzirejem...klimaty w stylu: Cała sala śpiewa z nami....), ormiański biznesmen serdecznie zaprasza do pozostania w mieście...gdyby wiedział, że 2 tygodnie temu brataliśmy się z Azerbejdżanami w Baku....
z wielkim żalem opuszczaliśmy Irkuck.